Ekspansja nielicznych genów YDNA (11/2017; #4)

 

Analizując tą oś mutacji mamy kilka zaskakujących faktów: bardzo duże odstępy czasowe w mutacjach, mała liczba mutacji, mała liczba protoplastów, ojców założycieli ogromnych milionowych klanów. Można zadać pytanie, jak często występują mutacje haplogrup YDNA. Częstość mutacji jest zjawiskiem statystycznym, zatem nie ma definicji w jakich występują odstępach czasu. Decyduje ilość narodzonych potomków męskich i im jest ich więcej, to szansa mutacji jest większa. Niestety nie dotarłem do takich informacji na ile narodzin występuje mutacja haplogrupy Y. Sądzę, że jest to trudne do policzenia, bowiem nie znamy, ile mutacji występuje obecnie na ziemi i ile wystąpiło w przeszłości. Nie wszystkie mutacje dotrwały do naszych czasów, bowiem znikały ze śmiercią ostatniego potomka męskiego w danym klanie.

Wiemy, że protoplasta haplogrupy dynarskiej Skyton (I2a1b2a1a1; nazwana w skrócie Din) żył w okresie 1800-300 lat pne, choć biorąc pełny zakres datowania to mamy 2700 lat pne – 50 lat ne. Jego mutacja powstała  2700-1000 lat pne. Przypuszczalnie miał bardzo dużo potomków męskich (klan), więc szansa mutacji wzrastała i w okresie 600 lat pne – 50 lat ne u trzech potomków wystąpiły kolejne mutacje (DinA, DinB, DinC). To nie znaczy, że nie było innych mutacji w tym klanie, po prostu inne mutacje nie przetrwały do naszych czasów. Ile mężczyzn mógł liczyć ten klan w roku 300 pne ?  Sądzę, że tysiąc mężczyzn. Ten klan miał z jakiegoś powodu szanse wyjątkowego rozwoju od początku powstania. Żeby nowo powstała mutacja Skytona przetrwała, musiał mieć w kilku najbliższych mu pokoleniach bardzo dużo potomków męskich – to dawało konieczny impuls do rozwoju klanu – efekt założycielski. Musiały też być sprzyjające warunki klimatyczne, dostęp do żywności (uprawa ziemi, hodowla) oraz brak wrogów lub dysponowali wojownikami i uzbrojeniem do obrony członków klanu/plemienia. Skyton był prawdopodobnie przywódcą rodu, jego potomkowie plemienia i kolejnych powstających plemion lub podbitych. Szacuję, że na początku naszej ery, czyli 2000 lat temu mutacje (DinA, DinB, DinC) liczyły co najmniej 10-50 tysięcy, aby teraz liczyć 24 miliony. Inne mutacje Din, te które nie przetrwały lub przetrwały w szczątkowych ilościach też musiały być liczne, może nawet w sumie liczniejsze. Jest jednak pewien problem. Skoro potomkowie DinA, DinB i DinC byli na wyższym statusie społecznym, a po setkach lat było ich tysiące, to nie wszyscy mogli być elitą. Populacja haplogrupy np. 50 tysięcy mężczyzn jest już na tyle duża, że ma znikome szanse zniknięcia przez brak potomków, nawet jak są to rolnicy czy prości wojownicy. Rozwijała się zatem z dynamiką jak cały region.

Jeszcze dygresja odnośnie wojowników. Na co dzień to jednak w większości byli konni pasterze dysponujący bronią i umiejętnościami, podobnie jak kowboje na dzikim zachodzie. Wbrew pozorom ich geny miały większe szanse przetrwania niż innych. Umieli się obronić no i na zdobytych obszarach były kobiety, a może ich mężów zabijali, szczególnie jak nie były to plemiona/rody z ich klanu.

Niemniej nadal jest problem, że ten elitarny klan był duży, nadmierny w stosunku do całego plemienia. To właśnie regulowano poprzez migracje, część synów po prostu ruszało w step do nowych obszarów zabierając z reguły z niewielką ilością kobiet oraz niewielkie stado zwierząt. Mógł to być też podbój, wtedy większą grupą a celem były pastwiska i stada. Tak mogła wyglądać migracja męskich YDNA. Oczywiście mamy inne modele ekspansji genetycznej jak prawo pierwszej nocy, haremy, wielożeństwo no i podboje na wielkie skale, gdzie historycy często piszą o wymordowaniu prawie wszystkich podbitych mężczyzn.

Na koniec tego wątku mała dygresja. Co by było, gdyby Skytonowi się nie udało, np. spadł z konia i się zabił?  Nie byłoby tych 24 milionów potomków na ziemi, nie wspomnę, że także autora tego tekstu, bo ma haplogrupę dynarską? Odpowiedź jest prosta – urodził by się, ale z inną haplogrupą, bo w walce genów Y wygrałby inny protoplasta.

Tym niemiej haplogrupa I2a stała się w neolicie wielkim zwycięzcą wśród staro-europejczyków. Inne haplugrupy  C1a2, F, I *, J * są obecnie niezwykle rzadkie.

Na ekspansje nielicznych męskich haplogrup są dowody.

Czyngis-chan

Co najmniej 16 mln Azjatów, żyjących dziś w obszarze od północno-wschodnich Chin po Uzbekistan, ma ten sam chromosom Y (prawdopodobnie chodzi o haplogrupę C). Tyler-Smith wykazał, że ich wspólny przodek żył 800-1000 lat temu w Mongolii. Najprawdopodobniej – jak przypuszczają badacze – był to Temudżyn, czyli późniejszy Czyngis-chan – wódz, który na przełomie XII i XIII w. zjednoczył plemiona mongolskie, podbił północne Chiny, spustoszył Europę Wschodnią, stworzył i rządził jednym z największych w historii ludzkości imperiów.  W 2016 podano,że mógł mieć hg R1b.

Nurchaczy

Kilka lat później zespół prof. Tyler-Smitha znalazł protoplastę kolejnej ekspansywnej linii chromosomu Y, który odniósł równie wielki sukces ewolucyjny i dziś może mieć miliony potomków w całej Azji. Według badaczy był to jeden z wodzów Dżurdżenów zamieszkujących Mandżurię, żyjący w połowie XVI wieku. Jemu samemu nie udało się nic wielkiego zdziałać, ale jego wnuk – Nurchaczy (1559-1626) – stworzył państwo mandżurskie i był przodkiem założycieli dynastii Qing, która władała Chinami od połowy XVII wieku aż do obalenia cesarstwa w roku 1911. Jak wynika z analizy genetyków, co najmniej 1,5 mln mężczyzn, którzy dziś żyją w północnych Chinach i Mongolii, to jego potomkowie.

11 praojców Azji

Badaniom przewodzili Mark Jobling oraz Patricia Balaresque. Przeanalizowali chromosom Y u 5321 mężczyzn ze 127 populacji na całym kontynencie Azji. W tej analizie ponownie zidentyfikowano geny Czyngis-chana i założycieli dynastii Qing, ale naukowcy także znaleźli kolejne bardzo rozpowszechnione sekwencje chromosomu Y. Należały do dziewięciu innych mężczyzn – protoplastów rodów, które także odniosły wielki sukces reprodukcyjny i których męskie Y dominują dziś w całej populacji kontynentu azjatyckiego. Żyli oni w okresie od 2100 pne – 600 ne.

Migracja mężczyzn

Potwierdzają to naukowcy z Uppsali i Uniwersytetu Stanforda. Ogłosili w lutym 2017 wyniki badań genetycznych 20 ludzkich szczątkach wczesnego neolitu i 16 późnego neolitu / brązu. Dwa masowe wydarzenia migracyjne są szczególnie ważne dla zrozumienia europejskiej pradziejów: neolityczne rozprzestrzenianie się rolnictwa z Anatolii od około 7000 lat pne oraz migracja ze stepu mongolsko-kaspijskiego około 3000 lat pne. Migracje te są zbieżne z dużymi zmianami społecznymi, kulturowymi i językowymi. Zaobserwowali zmniejszenie liczby reproduktorów (geny Y) w stosunku do genów X we wczesnej epoce brązu 3000-2000 pne. Jest po prostu mało chromosomów X od migrantów, co wskazuje, że w migracji uczestniczyła jedna kobieta na około dziesięciu mężczyzn. Grupa badawcza znalazła również dowody na ciągłą, głównie męską, migrację ze stepu do Europy Środkowej w okresie wielu pokoleń, co wyklucza migrację podczas jednego pokolenia. Jest to odmienny model w stosunku do wcześniejszej neolitycznej transformacji, która była napędzana przez masową migrację zarówno mężczyzn, jak i kobiet w przybliżeniu równych liczbach – być może całych rodzin.

Efekt małej liczby reproduktorów

Wykres pokazuje stosunek wielkości populacji kobiet do populacji mężczyzn w okresie 150 tysiecy lat.

Żródło: plik.pdf

Badania potwierdzają, że efekt małej ilości genów YDNA wystąpił w wielu miejscach na świecie w okresie neolitu. Pamiętajmy, że człowiek wówczas mieszkał Euroazji i Afryce. Było tak jakby dużo więcej kobiet niż mężczyzn reproduktorów. Jak to tłumaczyć? Poza opisanym powyżej efektem migracji mężczyzn są także inne hipotezy.  Jedna z nich mówi o zmianach społecznych i roli męskich przywódców klanów i plemion, którzy byli właśnie tymi reproduktorami. To byłoby związane ze zmianami społecznymi polegającymi na przejściu z organizacji plemiennej jako wspólnoty do hierarchicznej organizacji quazipaństwowej.  Nie jest to przekonujące, żeby taka zmiana społeczna nastąpiła globalnie w zbliżonym okresie.

Sprawdźmy jeszcze jedną hipotezę. Występowało zjawisko matriarchatu, były Amazonki, kultura grawecka z kultem kobiecym itd. Między wierszami piszący o zmianach społecznych mają na myśli zabijanie męskich potomków, tak jak to miały robić Amazonki (gwoli ścisłości podobno także oddawały lub sprzedawały do innych plemion). Tym niemniej trzeba odrzucić tą wersje pozbywania się męskich potomków, bo to jednak jest patologia wbrew uczuciom macierzyńskim. W kulturze graweckiej występują liczne figurki kobiet, ale to wcale nie znaczy, że panował tam matriarchat i mężczyźni byli w odwrocie. Czy w obecnych czasach nie ma kultu kobiet w sztuce?

Obawiam się, że hipoteza malej ilości reproduktorów jest przesadzona i oparta na zbyt małej ilości wykopalisk DNA. Wnioski badaczy sugerują o różnicy liczebnej kobiet i reproduktorów jak 15 do 1. Niewiarygodne.

Żeby wyjaśnić to zjawisko trzeba brać pod uwagę wiele czynników i zdarzeń, a nie jedną przyczynę.

Za główna przyczynę efektu małej liczby reproduktorów uważam migracje. I tu pytanie, dlaczego mężczyźni opuszczali swe rodziny oraz w jaki sposób stali się „dominatorami” w nowej grupie?

Ludzie w okresie plejstocenu żyli w grupach, które były klanami rodzinnymi, ale z czasem łączyli się w większe grupy, ale ponownie była to rodzina. Ktoś musiał być przywódcą, bo ten model się sprawdzał. Początkowo decydowała siła i sprawność w zdobywaniu pożywienia. Z czasem ludzie byli coraz bardziej rozwinięci, pojawiło się rzemiosło, nowe narzędzia, sztuka, proste budownictwo, organizacja życia i zdobywania pożywienia. Przywódcą musiał być ktoś kto charakteryzował się zdolnościami i inteligencją. Nawet jak to była organizacja demokratyczna np.  wiecowa, to z czasem z wyborem wodza mogło być tak: obecny wódz sprawdził się, ma autorytet więc wybierzmy jego syna, bo on też zdolny, a ojciec go wszystkiego nauczył. I tak powstawało zjawisko dziedziczenia stanowisk. Oczywiście wodzowie i ich synowie mieli więcej żon i więcej potomków. Ale to nie dawało efektu reproduktorów, gdyż pod względem genetycznym było to szkodliwe dla zamkniętych grup. Wielkość grupy musiała być też ograniczona do wielkości terenu, gdzie zdobywali żywność, a więc nieduża. Oczywiście była wymiana kobiet i mężczyzn między grupami, ale przy małej gęstości zaludnienia efekt wzbogacenia genetycznego był niewielki.

Przez tysiąclecia populacja ludzi rosła bardzo powoli, a w niektórych momentach znacznie malała. W okresie 150-20 tysięcy lat temu, a więc do LGM, była to populacja od 10 tysięcy do kilkuset tysięcy osób na świecie. Widać, że rozwój był czymś blokowany. Mówienie o zmianach klimatycznych nie wyjaśnia tego, bo zawsze były gdzieś obszary przyjazne dla człowieka. Tłumaczenie zaś brakiem żywności lub wytępieniem zwierząt przez człowieka jest absurdalne. Tak właśnie tłumaczą niektórzy naukowcy wyginięcie zwierząt w wyniku działalności człowieka np. w Ameryce Północnej w okresie 15-10 tysięcy lat temu. Tylko że to niemożliwe, żeby dokonała tego populacja kilku tysięcy ludzi.

W małych grupach ludzi utrwaliły się negatywne cechy genetyczne np. w odporności na choroby – populacje nie rosły, musiała być duża śmiertelność. Grupy przenosiły się na nowe tereny, ale tempo było małe, bo 20-80 kilometrów na pokolenie. Zmiana trybu życia zbieraczy i myśliwych na bardziej osiadły – rolników hodowców zwierząt i uprawiających ziemie, nie poprawiało sytuacji tylko pogarszało pod względem genetycznym. Mimo zapewnienia wyżywienia nadal nie było rozwoju liczebnego populacji. Również rozwój metod i narzędzi do polowania (ale także obrony przed drapieżnikami) nie zmienił tego radykalnie.

Przy okazji trzeba podkreślić, że budowa anatomiczna człowieka jest kompletnie nieprzystosowana do życia bez narzędzi do obrony i polowania, ubrania i schronienia. Można powiedzieć, że to był anatomicznie nieudany model genetyczny, ale dzięki inteligencji przetrwał. Od początku człowiek był konstrukcją nieprzystosowaną do łatwego zdobywania żywości. Mógł się żywić mięsem, ale nie miał jakiś zdolności drapieżników typu szybkość, paszcza jak u lwa itp. Z drugiej strony mógł się żywić roślinnością, ale nie był przystosowany jak np. małpy.

W którymś momencie nastąpił przełom, tzn. w neolicie po wielkiej katastrofie na ziemi i mini epoce lodowcowej w Euroazji około 13 tys. lat temu. Tym przełomem były możliwości podróżowania np.  w wyniku oswojenia konia – podaje się, że około 6 tysięcy lat temu w różnych miejscach na świecie. Sądzę jednak, że wydarzyło się to dużo wcześniej. Podobnie było później w rejonach, gdzie nie było koni – oswojenie renifera, a na południu wielbłąda.

Podróżowanie stało się łatwiejsze i możliwe na większe dystanse oraz bezpieczniejsze, bowiem drapieżniki miały utrudnione zadanie w upolowaniu człowieka (ten element jest prawie w ogóle nie opisany w literaturze). Dodam jedynie, że dla podróżnika najbardziej niebezpieczny był nocleg w terenie. Konno można w dzień pokonać 50 kilometrów i dotrzeć do osady z ludźmi na nocleg. Podróże na odległość kilkuset kilometrów stały się możliwe. Powstała szansa do różnicowania genetycznego. Mężczyźni odkryli swą naturę podróżniczą, a to umożliwiało poznawanie kobiet w innych grupach. Kobiety zaś czekały na takich przybyszów, a nie ruszały w niebezpieczną podróż. Więzy rodzinne rozluźniały się, ale nie znikały. W końcu zawsze można było w kilka dni podróży odwiedzić rodzinę. Jeśli w poszczególnych grupach było przywództwo dziedziczne to rodzice zaczęli planować małżeństwa pomiędzy klanami. Ponieważ córki wolą zostać z matką, więc migracja dotyczyła głównie mężczyzn.

Powody i możliwości głównie męskiej migracji do innych grup pojawiły się.

Zatem zostaje problem migrujących mężczyzn, którzy zdobywali dominującą role reproduktorów w nowych grupach. To zjawisko trzeba znów tłumaczyć genami. Jak wspominałem, śmiertelność w małych grupach, słabych genetycznie była duża. Pojawienie się nowych genów dało przewagę i w sposób naturalny eliminowało to udział genów słabszych, przez większą śmiertelność ich nosicieli. Zatem efekt reproduktorów to zjawisko naturalne a nie jakaś decydująca zmiana społeczna dająca w skali światowej i na przestrzeni tysięcy lat, przewagę niewielu reproduktorom. Oznacza to że mężczyzn nie było wcale dużo mniej niż kobiet.

Z naszej perspektywy czasowej jesteśmy zaskoczeni, że dwie różne haplogrupy np.  Dinaric i Isles mające wspólnego przodka 13,5 tysiące lat temu (I2a1b) i wtedy te linie genetyczne rozeszły się, obecnie tak różnią się liczebnie – odpowiednio 24 mln i 0,6 mln. Dodam, że bezpośrednich mutacji haplogrupy I2a1b, oprócz tych dwóch, było znacznie więcej, ale nie przetrwały lub są nieodkryte. Tym niemniej były lub są to nieliczne populacje tych nieznanych mutacji. Należy też przypomnieć, że ostatnie 200 lat to prawdziwa eksplozja demograficzna i ona powoduje ogromne dysproporcje liczebności populacji określonych mutacji. Gdybyśmy się cofnęli np. do roku 1000 ne to hipotetycznie mogło być np. 500 tysięcy przedstawicieli I2a-Dinaric, 20 tysięcy przedstawicieli Isles oraz wiele innych nieznanych mutacji I2a1b dających populacje 100 tysięcy.  Dla takiego rozwoju decydujące było kilkanaście początkowych pokoleń po wystąpieniu mutacji – efekt założycielski. Wtedy ta liczebność dawała efekt po 2 tysiącach lat. Pomijam wpływ wojen i plag, bo one dotykały z reguły wszystkich w Europie. Efekt założycielski wynika ze zmian społecznych.

Dygresja o ewolucji i kreacjonizmie

Zastanówmy się na chwile nad rozwojem populacji ludzkiej. Od genetycznego Adama 350 tysięcy lat temu nie rosła w sposób znaczący, a były momenty, że mogła całkowicie wyginąć jak Neandertalczyk. Oczywiście naukowcy mówią o braku technologii cywilizacyjnych w przezwyciężaniu warunków klimatycznych, dostępie do żywności itd. Dla mnie brzmi to nieprzekonująco. W końcu populacja małp w tym czasie rozwinęła się w miliony, a chyba są głupsze od człowieka nawet najbardziej pierwotnego. A może kreator człowieka ciągle ma problem z niedoskonałym modelem? A może to ewolucja tak działa albo nie działa?

Zacznijmy od ewolucji. W ciągu 300 tysięcy lat nic ciekawego nie zmieniło się w człowieku, poza kolorem skóry, oczu, włosów, kształcie nosa, uszu, owłosieniem itp. Sama detale estetyczne. Są na to dowody archeologiczne i genetyczne. Na ziemi żyje 8 miliardów ludzi i jakoś nie widzę, aby rodziły się dzieci z jakimiś przełomowymi zmianami ewolucyjnymi. Jak na tą skale populacji to zadziwiające. Nadal nie znaleziono brakującego ogniwa między małpą i człowiekiem, a nawet neandertalczykiem a AMH. Nikt nie wie skąd się wziął genetyczny Adam. Darwin nie był pewien swojej teorii i twierdził, że jeśli nie znajdą się kopalne przykłady organizmów międzygatunkowych, to teoria jest nieprawdziwa w odniesieniu do powstawania gatunków. No i nie znaleziono. Długo tak będziemy błądzić?

Przeciwnicy ewolucji opowiadają się za kreacjonizmem. Oprócz boskiej formy kreacjonizmu, możemy mówić także o jego ziemskiej odmianie, czyli inżynierii genetycznej. Uważam, że wszyscy po trochu mają racje, jedne poglądy nie wykluczają innych. Mamy na początku kreacjonizm boski – nie wnikam o jakiego boga chodzi, jaką formę tworzenia, pozostawiam to czytelnikom. Stwórca tworzy życie z zaprogramowaną ewolucją w wymiarze przede wszystkim dostosowawczym i selektywnym. Kreator bóg w zasadzie „wymyślił” niewiele – kod DNA. Odnośnie powstawania gatunków, to niektóre mogły powstać w wyniku inżynierii genetycznej jako modyfikacja kodów DNA. Robili to tzw. bogowie. Człowiek zalicza się do tego gatunku, gdzie zapewne była ingerencja genetyczna. I co ciekawe za kilkadziesiąt lat sami będziemy ingerować, stając się autokreatorami. Choć na początek może zaczniemy od poprawiania naszych genów, ale potem powstanie super człowiek – superman. Kuszący będzie pomysł zrobienia z małpy jakiegoś gatunku pośredniego – organicznego robota. Próbuje sobie wyobrazić tą przyszłość, bo w niej znajdziemy odpowiedź jak było w przeszłości. Co to przypomina? Tabliczki Sumerów o Annunaki. Ale to nie miejsce pisać teraz o tym.

Istotą człowieka do początku była inteligencja. Nie chodziło o to, aby było nas dużo. Liczyła się jakość. Najważniejszy był mechanizm szybkiego uczenia oraz przekazywania wiedzy kolejnym pokoleniom. Stąd potrzebny był język, a potem pismo. Rodzimy się różni anatomicznie (skala niespotykana u innych gatunków) ale różnimy się także pod względem umiejętności umysłowych w znaczeniu zdolności. I te cechy a nie fizyczne miały decydujący udział w rozwoju człowieka. Stąd przez setki tysięcy lat wygląd człowieka nie za bardzo się zmienia, ale zmienia się jego poziom inteligencji. Ta cecha pewnie znajduje się w genach na razie nie odkrytych. Nie sądzę, aby współczesny człowiek był bardziej inteligentny niż ludzie z neolitu. Oni nie mieli takich technologii jak obecne, ale doskonale sobie  radzili wykorzystując naturalne materiały w budowie  narzędzi, ubrań, broni, medycynie itp. Pisząc o cechach genetycznych rozumnego człowieka,  decydujących o jego inteligencji, mam na myśli kolejne gatunki Homo, a więc wiele nieudanych prób powstania homo sapiens sapiens na przestrzeni kilku milionów lat. Ale w końcu się udało. Tylko dalej nie wiemy komu to zawdzięczamy.

 vayda

1986total visits,1visits today